Jak przeżyć koniec świata – James Wesley Rawles [recenzja]

Jak przeżyć koniec świata? – pyta James Wesley Rawles, autor książki, którą najkrócej można scharakteryzować jako poradnik dla początkującego preppersa. Czyli kogoś, kto chce być gotowy na każdą, nawet najgorszą, ewentualność. Postanowiłam w nią zerknąć w ramach odpoczynku od cięższych tematów – ale niekoniecznie okazała się ona odpoczynkiem.

James Wesley Rawles zmusza do zastanowienia się nad tematem rzeczywiście ciężkim: ewentualnych klęsk żywiołowych, katastrof czy wojen i tym, czy można być na nie gotowym. Czy da się przeżyć i jak się do tego przygotować. Autor twierdzi, że można. I tu wpisuje się w pewien styl życia, popularny w Stanach Zjednoczonych: prepping. Termin pochodzi z języka angielskiego, to rzeczownik utworzony od angielskiego słowa “prepare” (przygotowywać się), więc można by było przetłumaczyć go jako “gotowość” albo “przygotowanie”. 

Jak pisze Rafał Janicki, autor bloga Na Ciężkie Czasy, prepping to “specyficzny styl życia i sposób postrzegania rzeczywistości charakteryzujący się chęcią i potrzebą zabezpieczenia siebie i bliskich przed zagrożeniami i niebezpieczeństwami, które mogą wkraść się w nasze życie w dowolnej chwili”. Zwraca uwagę, że “prepping” może być mylony z “survivalem”, ale jego zdaniem to są dwa różne bieguny – “prepping” zakłada przygotowanie się do katastrofy, a “survival” jest nastawiony na przetrwanie jej. Prepping to wręcz światowy ruch osób, które mają pewną określoną wizję świata – szerzej opowiadają o nim Wojciech Chełchowski, Andrzej Czuba, autorzy książki „Preppersi – przygotowani do przetrwania” w wywiadzie przeprowadzonym przez Krzysztofa Boczka.

Książka Jamesa Wesley’a Rawlesa “Jak przeżyć koniec świata” wpisuje się w ten nurt. Jest dobrym uzupełnieniem serii Kompanii Mediowej “Inwestuj w siebie”, która zawiera pozycje o różnorodnej tematyce. Łączy je wszystkie rozwój umiejętności w różnych obszarach życia. Były już książki o inwestycjach finansowych, o tym, jak komunikować się z innymi ludźmi czy o radzeniu sobie z lękiem. Teraz możemy się dowiedzieć, jak przygotować się na każdą, nawet najgorszą ewentualność, taką jak klęska żywiołowa, wojna czy inna katastrofa. 

jak przeżyć koniec świata

Początkowe zdania w książce się wydawać znajome: “Wyobraźcie sobie straszliwą pandemię grypy tak śmiertelnej, że zabija co drugiego zarażonego, a przenosi się przez zwykłe kontaktu międzyludzkie. Wyobraźcie sobie, że choroba rozprzestrzenia się tak szybko, że zabija co drugiego zarażonego, a przenosi się przez zwykłe kontakty międzyludzkie (czyż współczesne podróże lotnicze nie są wspaniałe?). Wyobraźcie sobie, jak żądne sensacji media transmitują obrazy ludzi w maskach, gumowych rękawiczkach, goglach i białych kombinezonach ochronnych transportujących na noszach zwłoki w plastikowych workach. Bombardowani bez wytchnienia takimi obrazami w pewnym momencie stwierdzimy, że ‘Może lepiej nie iść dziś do pracy. Jutro raczej też nie, właściwie najlepiej to zaczekać, aż się sytuacja uspokoi’. 

Gdyby zrobiła tak większość społeczeństwa, w Ogromnym Mechanizmie zabraknie nagle niektórych kluczowych trybów. Co się wtedy stanie? Rozdzielnie hipermarketów przestaną realizować zamówienia. Ciężarówki nie dostarczą do sklepów żywności. Na stacjach benzynowych zabraknie paliwa. Część policjantów i strażaków, stawiając bezpieczeństwo własnych rodzin nad publiczne, nie stawi się w pracy. Nie będzie komu naprawić zerwanych przez wichurę linii energetycznych. Na polach i w sadach zgniją plony, bo nie będzie kto miał ich zebrać i zawieźć do skupu, ani w magiczny sposób upiec z nich chleba i rozłożyć na sklepowych półkach. Ogromny Mechanizm stanie”. 

Autor “Jak przeżyć koniec świata” napisał te słowa w 2009 roku (to data wydania oryginalnej wersji książki). Jesteśmy w trakcie globalnej pandemii i można zauważyć, że wiele z przewidywań autora się ziściło. Choć nie wszystkie – niektóre mechanizmy (jak na przykład dostawy żywności do sklepów) zadziałały z wyjątkową sprawnością. Gdy piszę te słowa, Stany Zjednoczone borykają się z kolei z problemami w dostawach paliwa na stacje benzynowe. Powodem był atak hakerów na infrastrukturę dystrybutora paliw. James Wesley Rawles ma na te wszystkie sytuacje jeden sposób: być przygotowanym. Kupić ziemię w takim miejscu, które będzie sprzyjało ochronie, postawić tam dom, oczywiście odpowiednio skonstruowany, założyć własny ogródek, zadbać o bezpieczeństwo energetyczne, zgromadzić przedmioty, które zapewnią samowystarczalność we wszystkich przypadkach. Książka zawiera konkretne porady, o co należy zadbać w każdym z tych obszarów i bardzo konkretne wskazówki, może więc służyć jako biblia początkującego preppersa. 

Czytając, pomyślałam sobie, że w sumie przygotowywanie się na koniec świata wymaga wręcz pracy na etacie: ileż to zapasów trzeba zgromadzić i o ilu rzeczach naraz należy pamiętać. Trzeba się też nieustannie doszkalać i dbać o swoją sprawność fizyczną. To może być wręcz sposób na życie – pytanie, czy chcemy podporządkowywać mu cały swój czas i energię? Czy chcemy żyć w ciągłym lęku o niepewną przyszłość? We mnie ta książka takie poczucie wywołała – że mam ciągle się przygotowywać na najgorsze, ciągle żyć w czujności. 

Ale z drugiej strony – można też od preppersów zaczerpnąć różne rozsądne pomysły. I chyba tak, jeśli nie zamierza się zostać pełnoetatowym preppersem, tak należy tę książkę czytać. 

Za książkę dziękuję Wydawnictwu Kompania Mediowa.

Inne książki z serii „Inwestuj w siebie”: