„Wirus paniki” to bynajmniej nie koronawirus, który opanował ostatnio cały glob i przed którym próbujemy chronić się w domach. Ale książka Setha Mnookina jest dobrą lekturą na ten czas, gdyż uświadamia, że pewne mechanizmy działania ruchów społecznych i mediów są uniwersalne.
Naukowiec i dziennikarz
Seth Mnookin jest amerykańskim dziennikarzem, pisarzem i naukowcem. Był redaktorem “Vanity Fair”, publikował również w innych renomowanych tytułach prasowych. “Wirus paniki. Historia kontrowersji wokół szczepionek i autyzmu” to jego najnowsza książka. Doceniona na amerykańskim rynku – autor otrzymał za nią nagrodę Narodowego Stowarzyszenia Autorów Publikacji Naukowych oraz Nagrodę im. Willa Solimene’a Amerykańskiego Stowarzyszenia Autorów Publikacji Medycznych.W Polsce książka ukazała się we wrześniu 2019 roku nakładem Wydawnictwa Czarne.
Historia prób i błędów
“Wirus paniki” to publikacja poświęcona kontrowersjom wokół szczepień. Krótko przybliża ich historię, nie stroniąc przy tym od ciekawostek. Przykładowo, pierwsi ochotnicy próbowali się szczepić na ospę, smarując się ropą z ran osób już zarażonych – o ile organizm był silny, długo odchorowywali, ale i zyskiwali odporność. Zauważono też, że kobiety dojące krowy chorowały najrzadziej i wkrótce skojarzono, że krowia ospa jest dość podobną chorobą, a zaszczepienie nią chroni też przed “ludzką” ospą (a nie odchorowuje się jej tak długo).
Kłamstwo ma krótkie nogi
Mnookin pisze też o pierwszych ogólnonarodowych programach szczepień w Stanach Zjednoczonych, jak chociażby szczepienia przeciwko polio, które odbywały się w czasach powojennych. Zdradza, że choć były one przykładem doskonałej współpracy między rządem a biznesem, autorzy nie uniknęli błędów. Zanieczyszczona szczepionka spowodowała efekty uboczne, a firma, zamiast przyznać się do popełnionego błędu, ukrywała informacje na jego temat przed opinią publiczną. Co przygotowało podatny grunt na rozwój ruchów społecznych kwestionujących zasadność szczepień.
Rozwój ruchów społecznych
Intensywny rozwój ruchów antyszczepionkowych nastąpił na przełomie XX i XXI wieku. Razem z internetem, w którym rodzice chorych dzieci mogli szukać też wiedzy i wsparcia ze strony innych rodziców, dotkniętych podobnym problemem. Nierzadko w przestrzeni wirtualnej udawało im się budować silne i mocno wspierające się społeczności. Niestety znajdowali też tam wiedzę różnych domorosłych mędrców lub tych, którzy próbowali zbyć szybki kapitał na chwytających się ostatniej deski ratunku nieszczęśnikach.
Tabloidyzacja mediów
Mnookin nie zostawia też suchej nitki na mediach. Pisze o prasie, która podsycała panikę czytelników, goniąc za sensacyjnymi historiami. “Opowieści o świecących w ciemnościach nitkach wyrastających ludziom z gałek ocznych działają na dziennikarzy jak kocimiętka na koty”, szydzi. Wskazuje, że poszczególne tytuły medialne prześcigają się w rozdmuchiwaniu kontrowersji, skoro tylko któryś tytuł opisze ją jako pierwszy. Wytyka dziennikarzom brak rzetelnej weryfikacji i zbytnie upraszczanie tematu, co przyczyniło się do wzrostu braku zaufania do oficjalnej nauki (tu symbolizowanej przez twórców szczepionek).
Opowieści o świecących w ciemnościach nitkach wyrastających ludziom z gałek ocznych działają na dziennikarzy jak kocimiętka na koty – Seth Monokin
Bańki filtrujące sprzyjają niewiedzy
Autor książki “Wirus paniki” wspomina też o tym, jak mechanizmy działania internetu sprzyjają błędom poznawczym jego użytkowników. Kontakt z małymi grupkami ludzi o podobnych poglądach prowadzi do zakładania, że wszyscy myślą tak samo jak my. Jest to wzmacniane przez mechanizmy funkcjonowania stron internetowych. Internet wzmaga też polaryzację my-oni czy łatwość rzucania agresywnych oskarżeń. Jego użytkownicy mogą też wzajemnie utrzymywać się w niewiedzy. Generalnie szukanie dziur we własnym rozumowaniu nie jest najmocniejszą stroną gatunku ludzkiego, stwierdza. Umysł ludzki chętnie szuka wzorów, a stąd już niedaleko do teorii spiskowych. Które, mimo kolejnych weryfikacji na nie, żyją własnym życiem w umysłach swoich zwolenników.
“Wirus paniki” jest książką zdecydowanie wartą lektury. Zmusza do przemyślenia roli nauki we współczesnym świecie, ale też roli komunikacji w nauce. Nie wystarczy dokonać wynalazku. Trzeba go jeszcze umieć komunikować tak, aby publiczność była w stanie go zrozumieć i nie miała wątpliwości. Trzeba wychować dziennikarzy, którzy wiedzą jak pisać o nauce. I edukować odbiorców mediów tak, by nauczyli się krytycznie oceniać serwowane przez nie informacje.
A wtedy wirus paniki nie będzie im wszystkim straszny.