Rich Leigh “Mity PR-u” – recenzja książki

Rich Leigh, brytyjski kolega po fachu, napisał książkę na temat public relations. Autor rozprawia się z różnymi mitami na temat naszej branży.

Podróż pociągiem to dla mnie zazwyczaj czas, kiedy oddaję się zaległym lekturom. W przypadku lektur niebranżowych uruchamiam czytnik. W przypadku lektur branżowych trzeba zabrać książkę z tzw. komina. Ale ciągle jeszcze jestem konserwatywna w przypadku książek, z których mam korzystać wielokrotnie i jeszcze na ich bazie przygotowywać zajęcia. Muszę mieć papier. Co owocuje przyrastającą liczbą kominów na podłodze. 

Tym razem sięgnęłam po książkę “Mity PR-u” napisaną przez Richa Leigha. W ubiegłym roku wydało ją Wydawnictwo Naukowe PWN, zaś oryginał ukazał się na rynku brytyjskim dwa lata wcześniej. Autor pracuje jako szef agencji PR i dzieli się swoimi przemyśleniami na temat stereotypów związanych z zawodem i z naszą branżą. A właściwie kolejno z tymi stereotypami się rozprawia.

Zaczyna od nieprawdziwego wyobrażenia PR jako kłamstwa, spinu i zasłon dymnych. Nawet w Wielkiej Brytanii, rynku starszym od naszego i bardziej okrzepłym, PR nie ma dobrego PR-u. Ale o tym pisał też sto lat temu autor pierwszej książki dotyczącej public relations, Edward Bernays. W “Krystalizowaniu opinii publicznej” skarżył się, że musi objaśniać, czym się zajmuje, bo jest mylony z agentem reklamowym albo traktowany jako wysłannik złych mocy. Rich Leigh wskazuje przyczynę: specjalista ds. PR musi być niewidoczny, transparentny, ma być “pasem transmisyjnym”. Stąd cała profesja wydaje się dość tajemnicza. 

rich leigh

Najbardziej przypadł mi do gustu rozdział drugi, “PR-owych rezultatów nie da się zmierzyć”. Rich Leigh gani ekwiwalent reklamowy (i za to Richa lubię!) i pokazuje użyteczne dla PR narzędzia pomiarowe. Jego zdaniem, każdy PR-owiec publikujący teksty na stronach powinien zawrzeć bliską znajomość z Google Analytics. Moim zdaniem też, wyjątkowo się tutaj z autorem zgadzam. 

Rich Leigh wspomina też między innymi o komunikatach prasowych, które rzekomo straciły rację bytu, o postrzeganiu PR przez pryzmat bohaterki “Seksu w wielkim mieście”, która w tej branży pracowała, o micie, że ta branża jest przeznaczona dla ekstrawertyków czy relacjach cen do usług i wielu innych sprawach. Jest też klasyfikacja łatwych i trudnych klientów agencji PR (ci drudzy nigdy nie płacą na czas) oraz krytyka praktyki zatrudniania stażystów za darmo. Doszłam do wniosku, że wcale nie jesteśmy tak daleko od tej Wielkiej Brytanii – problemy obydwu rynków są podobne.

Zauważyłam dwie drobne nieścisłości w tłumaczeniu: traktowanie określenia “oświadczenie prasowe” jako synonimu “komunikatu prasowego”. Nie jest to adekwatne, gdyż “oświadczenie prasowe” to specyficzna forma komunikatu, wysyłanego, gdy w jakimś sporze trzeba przedstawić swoją wersję wydarzeń. Jest też informacja o wypowiedzi Marca Lewisa pochodzącej z 1993, który przekazał informację o wypadku księżnej Diany. Nie ma wzmianki o tym, że wypowiedź i wypadek dzielą cztery lata. 

Książka Richa Leigha przyda się z pewnością i praktykom, i teoretykom PR-u. Jest napisana lekko i przystępnie. Sama dałam radę przeczytać ją w pociągu podczas z Krakowa do Warszawy. Warto w każdym razie przekonać się, że u sąsiada trawa nie jest wcale bardziej zielona.