Algorytmy mediów społecznościowych – napędzane złością i fake newsami

Serwis na “F” nie ma ostatnio dobrej prasy. Nie dość, że globalna awaria, to jeszcze sygnaliści, którzy punktują wszelkie niedociągnięcia. 

Tym razem w mediach pojawiły się dwa ciekawe wątki. Pierwszy wiąże się z postacią byłej analityczki, Frances Haugen, która pracowała dla różnych platform z Doliny Krzemowej – w tym Facebooka. Haugen, porównując sposób działania tych firm, najgorzej oceniła model działania Facebooka. Przedstawiła dokumenty świadczące, że zarządzający firmą są świadomi negatywnego wpływu jej produktów (w tym Instagrama) na młodzież. 

Własne badania firmy potwierdzają to, co zaobserwowali również naukowcy: na skłonność internautów do dzielenia się treściami najbardziej wpływa złość (Berger&Milkman, 2009). Ale zmiana algorytmu na bezpieczniejszy dla użytkowników negatywnie przełożyłaby się na wyniki biznesowe. Wściekli internauci czytają więcej, chętniej wyrażają emocje przyciskami czy komentują. Także fałszywe treści są chętnie konsumowane i spotykają się z reakcjami. Przestrojenie algorytmów i moderacja fałszywych przekazów spowodowałyby skrócenie czasu spędzanego w serwisie. A to się firmie nie opłaca – mniej czasu użytkowników w serwisie to także mniej kontaktu z reklamami.

Zdaniem Haugen, platforma o tym wiedziała. Podczas kampanii prezydenckiej w 2020 w Stanach Zjednoczonych, wprowadzono zmiany, które miały zneutralizować takie działanie algorytmów, aby nie podgrzewać nastrojów społecznych. Ale krótko po wyborach wyłączono zabezpieczenia (i zwolennicy Trumpa ruszyli na Kapitol). Tak samo platforma nie chce rozwiązać problemu fałszywych przekazów – one również są chętnie konsumowane i internauci bardziej na nie reagują. 

Wątek drugi wiąże się z konsumowaniem treści na Facebooku. Być może polubiłeś zbyt dużo fanpejdży i treści z nich przysłaniają Ci treści tworzone przez Twoich znajomych. Chciałbyś szybko zrobić porządki. Z pomocą w tej sytuacji przychodziła wtyczka do przeglądarki napisana przez dewelopera Louisa Barclaya. Pozwalała jednym kliknięciem odlubić wszystkie obserwowane na Facebooku strony. 

Facebook zorientował się, że coś takiego istnieje, gdy jedna ze szwajcarskich uczelni postanowiła wykorzystać wtyczkę w badaniach. Dewelopera postraszyli prawnicy, i to na tyle skutecznie, że wycofał narzędzie. Zbanowano też bezterminowo jego konta na platformach należących do Facebooka. Barclay przypuszcza, że skoro wtyczka pozwalała ograniczyć konsumpcję treści, była wbrew intencjom platformy. Bo skracała czas na niej spędzany. 

Co to wszystko oznacza dla Ciebie i dla mnie? Po pierwsze, musimy być świadomymi użytkownikami platform społecznościowych. Świadomymi – czyli wiedzieć, że treści, które nam się automatycznie wyświetlają, będą mocno działały na nasze emocje. Dlatego warto się opanować. Powstrzymać swędzenie palców, aby sięgnąć po klawiaturę i udostępnić dany materiał. Warto też sprawdzić, czy treść jest prawdziwa (przygotowałam krótki poradnik jak rozpoznać fake news). A przede wszystkim – bardzo ostrożnie podchodzić do wszystkich debat internetowych. Bo mogą one nasilić konflikty w realnym życiu.

Źródła: