Mówi się, że PR-owiec agencyjny ma być konsultantem. Zazwyczaj kończy się jednak tylko na mówieniu.
Od miesiąca biorę udział w Szkole Trenerów House of Skills, doskonaląc umiejętności związane z prowadzeniem szkoleń. Po drugich zajęciach czuję się nieźle skołowana, ale też wdzięczna jestem autorom projektu, że nie tylko wprowadzają nas w praktyczne elementy związane z przygotowaniem szkolenia, ale również pokazują nam kawałek biznesu. Od samego początku uczą nas świadomości, że trener jest również konsultantem, doradcą klienta i nierzadko pod pozornie niewinnym zamówieniem szkoleniowym może skrywać się głębszy problem, który wymaga również decyzji biznesowych, a nie tylko skierowania pracowników na szkolenie. Dlatego sam trener musi również orientować się w realiach biznesu, czyli, jak to się modnie określa, mieć orientację biznesową. I to jest dobre i cenne.
Pomyślałam o PR, w którym stawiałam swoje pierwsze kroki. To, czego mnie na pewno nauczono, to rzetelne wykonywanie obowiązków – a to podstawa warsztatu PR-owca (teorii uczyłam się już sama, czytając książki i korzystając z mediów branżowych). Nie kreatywność i olśniewanie fajerwerkami pomysłów, ale właśnie solidna praca u podstaw: dobrze skonstruowana lista mediów, poprawnie napisana informacja prasowa, dobrze zorganizowane spotkanie czy wyjazd dla dziennikarzy, gruntowne przygotowanie się do spotkania z klientem. To, co mi również pokazano, to zastosowanie wiedzy z zarządzania strategicznego w PR. Tworzenia strategii PR musiałam się już nauczyć sama. Przygotowałam chyba z kilkadziesiąt ofert dla różnych firm, zanim zrozumiałam, o co w tym wszystkim chodzi. Chociaż czasami czułam się bardzo zmęczona wymyślaniem na siłę czegoś nowego (wspomniany już problem z oczekiwaniem fajerwerków), był to bardzo cenny czas.
Jednak to, czego mi zabrakło od samego poczatku, to właśnie nauki konsultingu. Wprawdzie często mówiono nam, początkującym, że jesteśmy konsultantami, jednak nie precyzował, co przez to rozumie. Brakowało przykładów – chociażby uczestniczenia w spotkaniach z klientami, które prowadzili przełożeni i praktycznego uczenia się od przełożonych właśnie tego rozumienia biznesu. Czasami spotykałam się też ze sprzecznymi oczekiwaniami: tak, masz zbudować relacje z klientem, być jego doradcą i powiernikiem, ale równocześnie musisz dawać przełożonym do akceptacji każdą napisaną przez siebie informację prasową (niezależnie od tego, czy umiesz już czy jeszcze nie umiesz ich pisać). Trudno w takiej sytuacji być samodzielnym i polegać na sobie samym, a co dopiero umieć budować partnerskie relacje z klientem…
Brakowało też jasnej ścieżki rozwoju zawodowego i jasnych oczekiwań: junior musi umieć to i to, specjalista umie tyle plus junior i jeszcze więcej, manager umie tyle, co specjalista, i jeszcze więcej. Tymczasem istotą konsultingu jest właśnie precyzyjnie określona droga od najniższego do coraz wyższych szczebli – wiesz, czego się spodziewać, a jeśli uczysz się szybciej niż przyjęty standard, możesz awansować szybciej. Oczekiwania są jasno wyrażone i zrozumiałe.
Myślę, że warto uwzględnić te trzy rzeczy we wdrażaniu w zawód początkujących PR-owców. Tak, aby byli coraz dojrzalszymi konsultantami PR, świadomymi swojej początkowej niekompetencji i stopniowo nabierającymi potrzebnych umiejętności i wiedzy.
Zdjęcie pochodzi z serwisu sxc.hu