Czyli przykład z polskiego podwórka: Fabryka Kolczyka i jej aplikacja konkursowa.
Sama brałam udział w grudniowym konkursie Fabryki Kolczyka. No bo jak to, za polubienie strony i parę klików w aplikacji konkursowej (z kilku par kolczyków wybierało się tę, która podobała nam się najbardziej i którą chciało się otrzymać) można dostać parę kolczyków? Warto próbować, nawet jeśli klika kilkanaście tysięcy osób. A nuż jednak los się uśmiechnie… Nic nie wygrałam, ale dzięki konkursowi dowiedziałam się, że jest taki sklep internetowy, Fabryka Kolczyka, który sprzedaje biżuterię i trochę połaziłam po jej stronach. Nic nie kupiłam – skoro robię biżuterię sama, wychodzę z założenia, że jeśli mogę coś zrobić własnoręcznie, to nie ma sensu wydawać na to pieniędzy (a projekty Fabryki są dość proste do wykonania). Zastanawiałam się jednak, ile innych osób zainteresowało się zakupami i ostatecznie zostawiło w sklepie pieniądze.
Strona galerii Fabryka Kolczyka.
I oto pod koniec zeszłego tygodnia agencja Konceptika, sprawca kolczykowego zamieszania sprzed paru miesięcy, opublikowała na swoim blogu wyniki kampanii. Najważniejsze dane podaję za nimi. W chwili uruchomienia aplikacji konkursowej, Fabryka Kolczyka miała już 6 tys. fanów. W ciągu dalszych trzech miesięcy fanpage zyskał ok. 120 tys. nowych fanów, w tym 95% z głównej grupy docelowej (kobiety, wiek 15-25 lat). Jednak to nie wszystko. Fabryka porównała dane dotyczące odwiedzin strony. W porównaniu z grudniem 2009 r., kiedy to nie działała żadna aplikacja, liczba niepowtarzalnych użytkowników na stronie sklepu wzrosła o ponad 172%, średni czas spędzony na witrynie wzrósł o 9%, wskaźnik odrzuceń zmalał o 8%. W ostatecznym efekcie, sprzedaż kolczyków wzrosła aż o ponad 250%.