Ranking Home&Market

Tegoroczny ranking agencji PR Home&Market wywołał prawdziwą burzę.

Wyniki rankingu poddał przedwczoraj w wątpliwość Marek Wróbel z Neurona, który zawiadomił też główne organizacje branżowe (PSPR, ZFPR, Radę Etyki Public Relations, PTBRiO). Głównym zarzutem wysuwanym wobec organizacji prowadzącej badania jest brak rzetelnej kontroli pracy ankieterskiej. Neuron przyznał, że nie ankietowano ani jednego z ich obecnych klientów, a mimo to agencja otrzymała ocenę w rankingu. Kolejny zarzut to nadawanie różnych wag różnym wymiarom ankiety (z reguły wagi nadaje się identyczne i zmienia się je dopiero wtedy, gdy taka potrzeba wynika już ze zrealizowanych badań), a także duże przetasowania na liście zwycięzców w porówaniu z listą z ubiegłego roku. Dzisiaj pokazała się notka na blogu Maćka Budzicha, który z kolei tropi zależność pomiędzy wielkościami wypowiedzi w tekście a kupioną powierzchnią reklamową. Wydawca miesięcznika na razie milczy i nie odpowiada na zarzuty.

Pracowałam w agencji PR, która brała udział w rankingu. Wierzyliśmy, że praca ankieterów prowadzona jest w sposób rzetelny, sami uprzedzaliśmy klientów, że mogą się z nimi kontaktować ankieterzy i będziemy wdzięczni za wzięcie udziału w badaniu. Nie przyszło nam nigdy do głowy sprawdzić, czy samo badanie jest prowadzone. Ufaliśmy, że jest i że wyniki faktycznie odzwierciedlają opinie naszych klientów. Tymczasem po raz kolejny okazuje się, że w naszym kraju trzeba patrzeć innym na ręce i sprawdzać ich pracę, że biznes nie opiera się tylko na zaufaniu, jak na przykład w krajach skandynawskich. Niestety.

Co do samej metodologii. Ja sama już wcześniej stawiałam sobie pytanie, czy taki sposób konstrukcji badania może rzeczywiście służyć ocenie agencji. Wydaje mi się, że większy sens miałoby wytypowanie specjalistów ds. PR, którzy pracują/pracowali z co najmniej dwoma agencjami naraz i – mając punkt odniesienia – są w stanie ocenić ich pracę. Bo co może na przykład powiedzieć o danej agencji ktoś, kto wcześniej z żadną agencją nie pracował? Przy czym dany specjalista mógłby oceniać tylko te firmy, z którymi osobiście się zetknął. Wtedy miałoby to jakiś sens.

Zdjęcie pochodzi z serwisu sxc.hu